Pióromani - konstruktywny portal pisarski
zygzak

Załóż pracownię
Regulamin

Dzisiaj gości: 141
Dzisiaj w pracowni: 0
Obecnie w pracowni:
ikonka komentarza

Borutaikonka kopiowania

Autor: Rozczochrany twarz męska

grafika opisu

rozwiń




Karczma Pod Starym Dębem słynęła w okolicy ze smakowitego jadła, porządnie przepędzonej gorzały, cycatej karczmarki, ale przede wszystkim z fantazyjnych opowieści starego bajarza.
Ów bajarz, człowiek mocno wiekiem sfatygowany; siwy, marny w posturze i karykaturalnie przygarbiony; z jednej strony wzbudzał litość.
Zaś z drugiej, patrząc nań i słuchając jego słów, niektórych ogarniało poczucie powagi. Nieliczni dostrzegali, że wewnątrz starczego ciała, kryje się duch niezwykły; dźwigający na barkach olbrzymi bagaż życiowych doświadczeń, który emanuje swego rodzaju świętością.
Nikt nie wiedział skąd przybył i kim był. Starzec zbyt wiele nie mówił o sobie, a jeżeli już mu się zdarzyło, czynił to w taki sposób, że więcej przysparzał tajemnic aniżeli ich rozwiewał.
Tak czy owak, mawiano o nim różnie. A dlatego, że dogłębniej nie znał go nikt, po okolicy dało się słyszeć przeróżne historie.
Ale to już inna opowieść.
Tym razem staruszek pojawił się tuż przed zachodem słońca.
Swoim zwyczajem zasiadł przy popielniku i uraczył gardło garnuszkiem zimnej wódki.
Trwając w zamyśleniu rozkoszował się

1




ciepłem, które wspólnie z alkoholem, łagodziło ból jego stawów i inne, nabyte z wiekiem, cielesne przypadłości.
Szeptano:
Jedni, że ów starzec jest obłąkany i należy strzec się jego jadowitych słów.
Inni, że to uczony, który wybrał żywot łazęgi a w takowy sposób zapewnia sobie wikt i opierunek.
A byli i tacy, którzy ostrzegali, że to nie człowiek a istota nienaturalna, która przybrała człowieczej formy, aby naiwnych zwodzić.
Ale na kolejną opowieść czekali wszyscy.
Drżącymi dłońmi wygładził znoszony kożuch i zza krzaczastych brwi przetoczył spojrzeniem po gawiedzi.
Przemówił, stonowanym i dźwięcznym głosem:
Za złamany grosz lub część chleba opowiem wam historię; ani dobrą ani złą, taką o ludziach, ich życiu, wyborach i czynach. Opowiem wam, jak owi ludzie żyli i jak umierali, o czasach trudnych i nader często okrutnych.
Niby o was samych, moi mili, opowiadał będę; o waszych słabościach i namiętnościach, które nadały kształtu tejże opowieści. Ale nie obawiajcie się, nudna ona nie będzie, przeciwnie, chwatów w niej nie zabraknie.
I będzie barwnie, tudzież zabawnie, niestety też krwawo.
Stary bajarz

2




opowiadał...

Wielu tej nocy śniło koszmary. Byli też tacy, którzy wyglądając zbawiennej jutrzenki, w napięciu czuwali, gdyż bali się zasnąć. Kto silnie wierzył, gusła odprawiał lub z prośbą na bylice spoglądał, a także w modlitwie boga wzywał, gorzko za swe grzechy żałując.
Kędyś w starej chałupie, zasiadając przy żwawo płonącym ogniu w palenisku, stara baba przestrzegała cichcem domowników, że zło powróciło.
Mówiła, aby drzwi i okna zaryglować, sól w izbie rozsypać, koguta sierpem zarżnąć a jego krwią próg chałupy namaścić, po czym truchło w żywym ogniu spalić.
Mamrotała babuleńka, że ten, który niegdyś miał władzę nad ludźmi w koronach i nad tymi o wątłych sercach, znowu na ziemi zawitał.
Ten, który dawniej, nad co dziesiątym panował i co setnego do swojego przeklętego orszaku zwerbował a nieposłusznych okrutną śmiercią karał, powrócił.
Ten, o trzech imionach a w siedmiu osobach znany, nieżywy i potępiony, nieustannie w ludzkich przekleństwach wspominany, choć w mowie zakazany, powrócił.
Ten, którego oddech; jako u śmierci, spojrzenie jak u śmierci, mowa jak u śmierci, krew

3




już dawno zgniła, na wieki wieków przeklęty, od stuleci umarły, mimo że bez krwi, kości, wnętrzności, nóg, rąk i paznokci, powrócił.
Ten czarownik upadły, demon plugawy, zły duch…
Mamrotała w transie babuleńka.
I to wasze czyny, słowa, świadome lub nie, nadały sposobności ponownemu stąpieniu ducha jego!
Jak tej nocy, kiedy na podgrodziu, dla kilku miedziaków, napadnięto i zabito człowieka.
Jak krew kobiety, której zazdrosny mąż gardło poderżnął, atoli ona niewinną była, a kiedy jej martwe oczy ujrzał, sam na linie sprawiedliwość sobie wydał.
I jako wisielec diabła powitał.
Tak jak pijany chłop, który w obłędzie zatłukł wyjącego psa a własną córę pięścią w twarz zdzielił, bo ta w płaczu zawodziła.
Tak jak kat, który przeszło setkę głów ściął a tej nocy spał spokojnie.
Jak sędziowie, którzy pod katowski topór ów zagubione dusze oddawali.
Tak jak rębajło, którego w snach nawiedzały twarze ubitych ludzi.
Jak królowie, pod którymi rębajły służyli.
W czynach i słowach, świadomie lub nie, wysławiano trzy imiona jego i siedem osób jego.
Szeptała babuleńka, że Boruta powrócił.

4




Wyrazy: Znaki: