Pióromani - konstruktywny portal pisarski
zygzak

Załóż pracownię
Regulamin

Dzisiaj gości: 104
Dzisiaj w pracowni: 0
Obecnie w pracowni:
ikonka komentarza

Kraina magii i mroku część 1ikonka kopiowania

Autor: Córka Demeter twarz żeńska

grafika opisu

rozwiń






     Był piękny i spokojny poranek wigilijny. Z niedużego domku na przedmieściach Londynu dochodziły dźwięki rozmowy oraz krzątaniny.
-Alicja pośpiesz się ! .
Krzyknęła do córki brązowowłosa kobieta w średnim wieku.
-Już, już idę mamo.
Odkrzyknęła nastoletnia dziewczynka wygładzając po raz ostatni suknię. Matka z córką wyszły z domu. Wsiadły do pięknej karocy, która punktualnie o dziewiątej podjechała pod ich posiadłość. Alicja siedząc w pojeździe obserwowała widoki za oknem. Była ubrana w piękną, lawendową i długą sukienkę na ramiączka. Do niej założyła proste baleriny w odcieniu ciemniejszego fioletu. Swoje długie, brązowe włosy pozostawiła rozpuszczone. Mama nastolatki-Zofia założyła koronkową suknię o ciemnoniebieskiej barwie. Sukienka miała długi rękaw wyszyty wzorami małych kwiatów. Dobrała do niej srebrne baleriny i srebrny naszyjnik. Włosy spięła w wysoką kitkę srebrną spinką wysadzaną cyrkoniami. Zofia z córką jechały na coroczne przyjęcie wigilijne organizowane przez jej brata.
-Ala.
-Tak?
Ocknęła się jakby wyrwana z transu dziewczynka.
-Zauważyłam, że od śmierci ojca zamyślasz się

1




bardzo często.
-Brakuję mi go mamo.
-Mi też skarbie, mi też.
Wojtek ojciec Alicji i mąż Zofii zmarł rok temu podczas jednej ze swoich podróży służbowych. Mężczyzna był kupcem i często wyjeżdżał w dalekie ekspady, by sprzedawać, a także kupować nowe tkaniny. Kiedy zegar na wieży wybił godzinę dwunastą karoca podjechała pod dom. Posiadłość wuja Alicji była duża. Wyglądała niczym pałac wzniesiony dla bardzo bogatego króla. Zofia zastukała kołatką w ciężkie, drewniane drzwi. Wydały donośny huk. Po chwili dało się usłyszeć szczęk otwierania i w drzwiach stanęła piękna, niebieskooka blondynka. Kobieta miała na sobie ciemnoróżową suknię ozdobioną białymi kokardami.
-Witajcie kochane wejdźcie.
-Dziękuję.
Odezwała się jako pierwsza Zofia, a za nią podziękowała córka.
-A cóż się dzieje z panem domu?, nie ma go?.
Spytała Zosia lekko zaniepokojona.
-Oczywiście, że jest. Kończy się szykować.
Ledwo Klara, małżonka gospodarza skończyła to zdanie ze schodów schodziło już dwoje dzieci. Pierwszy zbiegł na oko siedmioletni chłopiec. Był szeroko uśmiechnięty i pędził wprost w objęcia ciotki. Jego włosy były

2




brązowe i w dużym nieładzie. Za nim dostojnym krokiem szła piękna blondynka o morskich oczach. Mniej więcej w wieku Alicji.
-Cześć ciociu, hej Ala.
Powiedział mały Fred rozradowany.
-Cześć skarbie.
Przywitała się Zosia, obejmując bratanka. Córka Zofii tylko skinęła lekko głową w jego stronę. Potem skierowała wzrok na swoją siostrę cioteczną Oliwię. Dziewczynka odpowiedziała jej nienawistnym spojrzeniem. Zaraz jednak uśmiechnęła się do cioci, jakby nigdy nic.
-Witaj Oliwka.
Objęła lekko bratanicę mama Ali.
-Hej ciociu jak się miewasz ?.
Spytała sztucznie miłym tonem Oliwia.
-Dobrze.
Odpowiedziała Zosia z wymuszonym uśmiechem. Starając się jednak nie pokazać smutku przed rodziną. Ze schodów właśnie schodził elegancko ubrany mężczyzna. Matka Alicji od razu rozpoznała w nim swojego brata Bartłomieja. Gospodarz po przywitaniu się z siostrą oraz jej córką zaprosił wszystkich do jadalni.


Jadalnia była urządzona bardzo gustownie. Ściany zostały w niej pomalowane na ciemnoczerwony kolor. Całość dopełniały ciemnobrązowe i ciężkie meble. Kiedy wszyscy zasiedli do dużego, prostokątnego stołu Bartek zaczął

3




przemawiać.
-Dziś zebraliśmy się tutaj wszyscy razem nie tylko, by świętować Wigilię ale również, aby uczcić pamięć o zmarłym przed rokiem Wojciechu, który nie tylko był świetnym człowiekiem ale również cudownym przyjacielem, mężem i ojcem.
Mówiąc to Bartek powiódł wzrokiem po zebranych. Zawieszając go chwilę na swojej siostrze. Kobieta uśmiechnęła się do niego niemrawo.
-fantastyczna przemowa wuju.
Powiedziała z wdzięcznością dotąd milcząca Alicja. Bartek posłał jej szczery uśmiech. Po skończonej przemowie pani domu nalała dorosłym wina. Dzieci zaś miały do picia sok jabłkowy.
-Siostro rozumiem, że ciężko ci po śmierci męża.
Stwierdził ojciec Freda i Oliwii rzecz dla Zosi oczywistą.
-Bracie proszę jestem ci bardzo wdzięczna za twoją przemowę ale nie roztrząsajmy tego tematu.
-Wiesz nie chciałem cię zdenerwować. Jedynie zaproponować pomoc.
-Pomoc ?.
Nie rozumiała o co chodzi Zofia.
-Tak finansową.
Uściślił Bartłomiej.
-Nie potrzebuje żadnych pieniędzy bracie.
Uniosła się brązowowłosa.
-Posłuchaj szwagierko.
Włączyła się niespodziewanie do rozmowy Klara.
-Ty potrzebujesz tych pieniędzy. Doskonale

4




wiemy, że do tej pory to Wojtek utrzymywał ciebie i Alicję. Również to wiesz. Zresztą spadek po mężu ci się nieubłagalnie kończy.
Zosia starała powstrzymać się od wybuchu złości. Niestety wiedziała również, że to, co mówi Klara jest prawdą. Spojrzała wpierw na brata, potem na bratową. Spytała cicho po chwili.
-Co proponujecie ?.
-Jak wiesz Bartek prowadzi własny kantor.
Rzekła po chwili Klara.
-Wiem, że jest jego właścicielem.
-Mogłabyś rozpocząć w nim pracę. Zatrudnił bym cię na jakimś wysokim stanowisku.
Rzekł spokojnie mąż Klary.
-Gdzie w tym haczyk bracie ?.
Spytała podejrzliwie.
-Istotnie chciałbym prosić w zamian o jedną rzecz.
Widzisz Wojtek przed śmiercią był dobrze zarabiającym kupcem. Z tego co wiem miał stałych klientów, którym sprzedawał towar. Masz może kontakt do tych ludzi?.
Spytał mężczyzna z błyskiem w oku.
-Tak mogę wysłać do nich listy ale do czego zmierzasz?.
-Chciałbym, aby ci ludzie zaczęli zapożyczać się u mnie w kantorze.
Odparł spokojnie.
-Mam ich do tego namówić?!.
Spytała Zofia wkurzona.
-Oboje wiemy, że pieniądze ci się przydadzą. To jak wchodzisz w to ?.
Matka Ali po

5




usłyszeniu pytania poczuła się osaczona i zdradzona przez własnego brata. Nerwowo zerknęła w stronę córki. Jakby szukając potwierdzenia w jej oczach. Nie znalazła. Zauważyła tylko duża niepewność. Zrozumiała, że dziewczynka rozumie każdy nawet najmniejszy szczegół rozmowy. Po chwili przeniosła wzrok na Bartka.
-Dobrze skontaktuje się ze współpracownikami Wojtka.
Szepnęła ledwo słyszalnie. Jakby wydając wyrok śmierci.
-Wiedziałem, że ubijemy interes siostro.
Powiedział z triumfalnym uśmieszkiem pan domu. Po czym popił łyk wina z kieliszka. Na zegarze wybiła już godzina dziewiętnasta. Spostrzegłszy to żona Bartłomieja rzekła.
-Myślę, że przyszedł czas na wigilijną kolację.
-Mamo a prezenty?.
Spytał radośnie Fred.
-Będziemy się obdarowywać po kolacji.
Odrzekła matka spokojnie. Klara i Bartek zniknęli zaraz do kuchni, by podać indyka. Pani domu wniosła go do jadalni. Leżał na złotym półmisku i pięknie pachniał. Za nią szedł mąż trzymając przyprawy do głównego dania oraz deser. Był to czekoladowy pudding na srebrnej tacy. Wszystko zostało postawione na stole. Doniesiono jeszcze sztuczce, które Klara rozłożyła

6




przed gośćmi.
-Bardzo smaczny indyk żono.
Stwierdził brązowowłosy mężczyzna po zjedzeniu swej porcji.
-To prawda.
Przytaknęli mu wszyscy zebrani. Po zjedzeniu mięsa przyszedł czas na deser. Mama Oliwii i Freda zręcznie pokroiła pudding. Włożyła każdemu po kawałku.
-Nigdy nie miałam lepszego w ustach.
Tym razem to Oliwia chwaliła matkę
-Pyycha.
Dodał zadowolony Fred.
-A ty co myślisz Ala?.
Spytała dziewczynkę ciotka.
-To naprawdę dobre.
Odpowiedziała i szczerze się uśmiechnęła.
-No to teraz czas na prezenty.
Powiedział gospodarz i klasnął w dłonie. Rodzina odeszła od stołu. Wszyscy zaczęli układać paczki pod choinką. Po ułożeniu pakunków wszyscy odczekali kilka minut, aż zegar wybije dwudziestą. Po chwili usłyszeli charakterystyczne dźwięki . Wuj Alicji stanął przy choince z zamiarem rozdania podarunków. Pierwszy prezent był opakowany w różowy papier. Z tyłu miał karteczkę z napisem „Dla Klary od męża”. Mąż wręczył prezent żonie. Kobieta dostała drogocenny naszyjnik z pereł. Od szwagierki zaś piękne baleriny. Oliwia dostała sukienkę i mnóstwo biżuterii. Fred ołowiane żołnierzyki oraz model fortecy.

7




Bartek nowy surdut, a także spodnie. Zosia została obdarowana przez brata i bratową błyszczącą broszką w kształcie motyla. Pod choinką pozostał już ostatni prezent. Bartek schylił się, by wyciągnąć go spod choinki. Ujął w dłoń kartkę, na której widniał napis „Dla ukochanej córci z okazji Świąt”. Na dole był podpis : Zofia Ridell- kochająca mama. Mężczyzna popatrzył porozumiewawczo na swoją siostrę. Podał jej pakunek. Kobieta z kolei przekazała go córce. Dziewczynka wzięła prezent od matki. Zofia nachyliła się w jej stronę i szepnęła do ucha.
-Otwórz podarunek, gdy będziesz sama w pokoju.
Alicja myśląc, że to jakaś gra matki, posłuchała jej.
-Czy wszyscy są zadowoleni z prezentów?.
Spytał gospodarz. Pytanie było kierowane głównie do dzieci.
-Tak!.
Odpowiedzieli chórem najmłodsi.
-To może teraz wrócimy do stołu, by dokończyć ucztę?.
Spytała radośnie gospodyni.
-Świetny pomysł.
Stwierdził jej mąż. Rodzina dokończyła wieczerzę. Wszyscy czuli w powietrzu radosną atmosferę świąt. O raz pierwszy dzisiejszego dnia. Po zakończeniu biesiady Bartek zaczął przydzielać pokoje swoim gościom. Ponieważ ci

8




mieli zostać także na noc.
-Myślę, że Alicja powinna spać z Oliwią i Fredem, jak co roku.
Odezwała się Klara. Córka Zofii spojrzała na nią z oburzeniem. Jednakże zmieniła wyraz twarzy pod wpływem srogiego spojrzenia matki. Oliwii zaś widniał na ustach triumfalny uśmieszek. Cieszyła się, że będzie miała możliwość zgnębić kuzynkę. Czekała na to cały dzisiejszy dzień.
-Zosia tobie przygotowałem pokój gościnny.
Powiedział Bartek.
-Dziękuje bracie.
-Myślę, że powinniśmy się powoli szykować do snu.
Powiedział do wszystkich gospodarz. Było już późno, więc wszyscy udali się do swoich kwater.

Alicja nacisnęła klamkę i weszła do pokoju. Od razu spostrzegła skaczącego po łóżku Freda i siedzącą obok Oliwię. Dziewczynka odezwała się.
-No Alicja zapowiada się świetna zabawa.
-Tak, tak !!.
Zaczął radośnie krzyczeć Fred, nie rozumiejąc co miała na myśli siostra. Ala wzięła z torby pidżamę, by się przebrać. Nie miała ochoty być poniżoną przez córkę Bartka. Niestety wszystko do tego zmierzało. Córka Zosi odwróciła się na chwilę. Nie zauważyła zakradającej się z tyłu Oliwii. Blondynka wylała na nią

9




wiadro lodowatej wody. Alicja była cała mokra i odczuwała ogromną złość na bratanice matki. Nie sądziła, że się tak daleko posunie. Mały Fred zaczął się głośno śmiać i tarzać po łóżku. Jego śmiech usłyszała Klara i od razu wbiegła do pokoju dzieci. Zauważyła przemoczoną Alę i spytała zszokowana.
-Matko Ala co się stało?.
-Jak to co, Oliwia wylała na mnie zimną wodę!.
Odpowiedziała córka Zofii gotując się ze złości.
-Córciu to prawda? .
Zapytała Klara.
-Mamo ale to był wypadek. Ja naprawdę nie chciałam.
Mówiła z udawanym szlochem dziewczynka.
-No już dobrze.
Żona Bartłomieja szybko podbiegła do córki, by ją przytulić. Po chwili spojrzała na siostrzenice męża i rzekła
-Alicja wysusz się i idź spać. Nie ma co robić tragedii.
Po czym wyszła szybko z pokoju. Ala wiedziała że na długo zapamięta ten wieczór. Kuzynka od zawsze jej dokuczała ale dzisiaj stanowczo przesadziła. Córka Zosi wiedziała jednak, że nikt, by jej nie uwierzył w to co się dzisiaj stało.

Alicja pomimo doznanego upokorzenia szybko zasnęła. W nocy miała jednak bardzo dziwny sen. Śniło jej się, że jest czarownicą i lata na miotle po

10




rozgwieżdżonym nocnym niebie. Niestety nagle we śnie odczuła, że spada z miotły. Krzyczała przeraźliwie ale nikt jej nie pomógł. Brązowowłosa obudziła się zlana potem. Szybko zrozumiała, iż to zwykły koszmar. Zrzuciła z siebie kołdrę i rozejrzała się po pokoju. Wszyscy spali. Dziewczynka przypomniała sobie o prezencie matki i o tym, że miała go otworzyć będąc sama w pokoju. „Dlaczego mama chce żebym otworzyła go bez świadków” myślała intensywnie dziewczynka, zmierzając w stronę jadalni. Kiedy już była na miejscu odszukała wzrokiem pakunek. Podbiegła do niego bezszelestnie i jednym, zwinnym ruchem rozerwała papier. Po otwarciu pudełka jej oczom ukazał się złoty, kieszonkowy zegarek i mały, złoty kluczyk. Na dnie była jeszcze kartka. Na niej zaś widniał napis „Włóż kluczyk w dziurkę i przekręć”. Ala odszukała ją szybko, włożyła klucz i przekręciła. Nagle podłoga pod stopami Alicji zaczęła drżeć i wszystko wirowało wokół jej własnej osi. Córka Zosi pisnęła z przerażenia. Po chwili zrozumiała, że nie stoi już w jadalni tylko szybuje w dziwnym jasnoniebieskim tunelu, który wydawał się być

11




zbudowany z jakiejś dziwnej energii. Po chwili dziewczynka uderzyła twarzą o wilgotną oraz zimną ziemie. Szybko się podniosła i rozejrzała dookoła. Przed nią rozciągał się wielki zamek o ceglastym kolorze. Alicja zupełnie nie rozumiała gdzie jest i co się stało. Zauważyła, że w jej stronę podąża dziwnie ubrany staruszek. Mężczyzna spojrzał na nią i rzekł.
-Witaj Alicjo Ridell. Córko Zofii Ridell.
-Co? Gdzie?...Gdzie ja jestem?.
Spytała nieco oszołomiona córka Zosi.
-Wszystko ci wyjaśnię. Tylko chodź proszę ze mną do gildii.
Powiedział staruszek.
-Dobrze.
Zgodziła się zaintrygowana dziewczynka i poszła za staruszkiem. Kiedy oboje przekroczyli drzwi budynku, a także zasiedli w fotelach Ala spytała.
-Skąd pan zna moją mamę, wie kim jestem i co ja tu właściwie robie?.
Zaczęła niczym katarynka wypytywać brązowowłosa.
-Spokojnie po kolej Alicja. Twoja matka była moją uczennicą. Stąd ją znam.
-Uczennicą?.
W dalszym ciągu nie rozumiała o co chodzi.
-Miejsce, w którym obecnie jesteśmy to Wielka gildia. Szkole tu wielu adeptów. Po przejściu szkolenia stają się mistrzami w jednej z trzech dziedzin.
-Jakie są to

12




dziedziny?
Dopytywała córka Zofii coraz bardziej zaciekawiona.
- Arkan magii, walki oraz łucznictwa. Twoja matka była biegła we wszystkich trzech. Jak Dotąd jako jedyna z dotychczasowych adeptów.
-Rozumiem.
Odparła siostrzenica Bartka i Klary.
-Skąd pan wie kim jestem. Czyżby mama mówiła, że ma córkę ?.
-Twoja matka cię tutaj urodziła. W tej krainie wszyscy wiedzą kim jesteś.
-Jak się ta kraina właściwie nazywa ?.
-Elwirion.
-A kim pan tak dokładnie jest ?.
-Zwą mnie Wielkim Mistrzem gildii. Jestem jej założycielem i dyrektorem.
-Dlaczego mnie tu ściągnięto ?.
Dopytywała.
-Taka była wola twej matki. Chciała byś poznała swoje korzenie.
-Korzenie ? nie rozumiem ?.
-Myślę, iż resztę rzeczy wyjaśni ci twoja matka.
-Kiedy się tu pojawi ?.
Pytała dalej córka Zosi.
-W swoim czasie. A teraz pora spać.
Nim Wielki Mistrz gildii skończył to zdanie dziewczynka ziewnęła. Staruszek zaprowadził ją do sypialni. Brązowowłosa od razu zasnęła.

Rano Alicję obudziły promienie słońca wdzierające się do jej komnaty. Ala szybko wstała i wybiegła na korytarz, gdyż Wielki Mistrz gildii obiecał jej, że spotka się z matką. Córka Zofii

13




miała się zobaczyć z matką i Wielkim Mistrzem przed budynkiem. Pognała szybko we wskazane miejsce. Po dotarciu do celu dziewczynka zauważyła szeroko uśmiechającą się Zosie oraz stojącego obok niej Wielkiego Mistrza. Podbiegła do rodzicielki, by się przytulić.
-Cześć skarbie. Widzę, że poznałaś już Mistrza.
-Tak mamo. Wiesz ja dalej nie mogę uwierzyć, iż o wszystko się dzieję naprawdę.
Mówiła radośnie dziewczynka.
-Spokojnie przyzwyczaisz się. Tak jak ja kiedyś.
Odpowiedziała i posłała uśmiech swojemu mentorowi.
-Uważam, że powinnaś zaznajomić Alicję z Elwirionem, wszak zwiedziłaś w młodości wszystkie jego zakamarki.
-Spokojnie Wielki Mistrzu zdążę. Uważam, iż musze wyjaśnić córce parę spraw, zanim zwiedzi krainę.
-To już jak uważasz. Daj znać kiedy Ala będzie już gotowa, by zacząć szkolenie.
Powiedział mężczyzna i odszedł do swoich spraw. Zosia wzięła córkę za rękę i poprowadziła w stronę biblioteki. Będąc na miejscu Ala spytała.
-Mamo urodziłaś Się w Elwirionie ?.
-Nie podobnie jak ty zostałam tu ściągnięta.
-Przez kogo ?.
-Przez Wielkiego Mistrza gildii oczywiście. Jak sam twierdzi dostrzegł

14




we mnie wielki i niezachwiany potencjał. Od razu pragnął mnie szkolić.
-Wielki Mistrz wspominał coś o trzech arkanach. Jaki ty wybrałaś.
-Magii, był mi najbliższy.
-Mamo, a jaki arkan mam wybrać ja ?.
-Zobaczysz, w którym będziesz czuła się najlepiej. W Wielkiej gildii z reguły mistrz wpierw pokazuje ci każdą dziedzinę. A ty wybierasz sobie jedną z nich i szkolisz się na mistrza tej dziedziny.
Alicja słuchała wykładu matki zaintrygowana.
-Co się dzieję z osobą, która ukończyła szkolenie ?.
-Wybiera jedną z dróg: dobra lub zła.
Udzieliła treściwej odpowiedzi Zosia.
-Co chciałabyś robić najpierw wybrać sobie arkan czy zwiedzić miasto ?.
Spytała kobieta córkę.
-Myślę, że wolę wpierw wybrać dziedzinę .
-W takim razie chodźmy po Mistrza.
Zakończyła Zofia i udała się z córką szukać starca.

Mistrz klęczał przy dużym grobie, modląc się „Ilono dlaczego odeszłaś, zostawiając mnie w tak trudnym momencie. Zło nigdy nie śpi, poza tym zjawiła się u nas córka Zosi. Mówię ci polubiłabyś ją, jest bardzo podobna do matki”. Rozmowę Wielkiego mistrza przerwały nadbiegające dziewczyny.
-Mistrzu !!.
Krzyczała Zofia

15




głośno. W jej głosie dało się wyczuć ekscytację.
-Moja córka jest już gotowa na pierwszą lekcję.
Mówiła kobieta, tym razem spokojniej. Gdy zauważyła, że przerwała staruszkowi ważną czynność speszyła się nieco.
-Przepraszam mistrzu, ja…
-Nic się nie stało i tak już miałem kończyć.
Zofia widziała jednak, że mężczyzna ma zaszklone oczy.
-No, to zaczynajmy trening.
Powiedział raźno starzec. Po niedawnym smutku nie było już śladu.
Zosia zdążyła jednak przytrzymać odchodzącego mentora za rękaw.
-Dalej bardzo tęsknisz prawda ?.
Mistrz westchnął.
-Nigdy do końca nie pogodziłem się ze śmiercią żony .
Mówił smętnie.
-Żony?.
Dopytywała dziewczynka zdziwiona, ale matka uciszyła ją ruchem dłoni.
-Byłaby dumna, widząc w krainie twoją córkę i ciebie całą i zdrową.
-Wiem.
Powiedziała. Teraz również w oczach Zofii tańczyły łzy.
-Chodźmy na ten trening.
Zasugerował starzec.
Szli wolno. Cmentarz, na którym była pochowana żona mistrza znajdował się na tyłach Wielkiej gildii, a miejsce do treningów na jej przodzie. Po drodze matka i córka mówiły szeptem do siebie.
-Mamo kim była żona mistrza ?.
-Ona także

16




szkoliła magów, łuczników i wojowników. Dzięki mnie się poznali.
Alicja dalej już nie pytała. Tyle jej wystarczyło.
...
Po dotarciu na miejsce Wielki mistrza rozkazał ustawić się Zosi i Ali naprzeciw siebie.
-Zanim jednak rozpoczniemy uprzedzam, że tu w gildii uczymy szermierki. Wy adepci nie możecie walczyć tak, jak wam się podoba.
Zosia słuchała staruszka znudzona. Na twarzy córki widziała za to radość i ekscytację.
-Dobrze stańcie prawym bokiem do przeciwnika, skierujcie miecze w dół i ukłońcie się sobie.
-Mistrzu !
Zawołała nagle Zosia.
-Chyba o czymś zapomniałeś.
-Ja niby o czym ?.
-A co ze strojami ?. Zauważ, że dalej mamy sukienki.
Zofia mogła przysiąc, że nigdy nie widziała u swojego nauczyciela głupszej miny.
-Chodźmy do gildii.
W Wielkiej gildii staruszek poprowadził je do skrzyni. Mieściła się ona na parterze, w rogu korytarza. W środku był stary strój Zosi do treningu. Czarna jak smoła tunika była nabita wokół ćwiekami. Mężczyzna tylko magicznie powiększył ubranie. Potem wyjął jeszcze klasyczną biało szatę z kapturem i wręczył Alicji. Wszyscy wyszli pośpiesznie, by wrócić do treningu. Zosia z Alicją

17




powtórzyły czynności.
-Ala zacznij weź zamach mieczem na matkę.
Ala niepewnie machnęła mieczem. Matka bez trudu zablokowała jej atak. Alicja podłożyła miecz między nogi przeciwnika. Zosia runęła na ziemię. Mistrz kiwnął głową z uznaniem i powiedział
-trafiony! Cóż atak niezły, umiesz zaskoczyć przeciwnika, to dobrze. Niestety w szermierce nie możesz celować poniżej pasa. Wróćcie na pozycję od nowa!.
Alicja i Zosia trenowały, aż do upalnego południa. Córce Zofii szło coraz lepiej. Nauczyła się stosować zasłonę, odskoki, doskoki, a także wiedziała, iż w honorowej walce musi oddać miecz przeciwnikowi, gdy ten mu wypadnie. Gdy zrobiło się nieznośnie gorąco, starzec przerwał trening. Brązowowłose legły pod rozłożystym dębem.
-Spisałyście się obie. Twoja córki całkiem dobrze radzi sobie z mieczem. Zobaczymy jak będzie z magią i łukiem.
-Zapewne równie dobrze.
Odparła Zosia wyniośle. Nagle usłyszała szelest. Dochodził z lasu, który mieścił się obok gildii. Odwróciła się w jego stronę. Do Wielkiego mistrza zmierzał wysoki mężczyzna, ubrany w białą szatę z kapturem na głowie.
-KOS !
Zawołał mistrz

18




uszczęśliwiony.
-Witaj mistrzu kim są te dwie niewiasty siedzące pod drzewem ?.
Dopytywał.
-Naprawdę mnie nie poznajesz ?.
-Zosia..To, to naprawdę ty ?
Był szczerze zdziwiony obecnością przyjaciółki z dawnych lat.
-Tak to ja.
-Co ty tu robisz. Myślałem, że nigdy tu nie wrócisz.
-Też tak myślałam, widać mistrz miał inne plany.
Uśmiechnęła się zagadkowo w stronę starego przyjaciela.
-Kim jest ta dziewczynka, siedząca obok ?.
-To moja córka Ala.
Wojownik ucałował dłoń dziewczynki i zwrócił się do mistrza.
-W Lesie wróżek niestety grasuję wilkołak.
-Czyli się nie myliłem cóż potem się tym zajmiemy.
Zosia słuchała zaintrygowana. Już dawno nie miała okazji porządnie powalczyć.
-Ale najpierw dokończmy szkolenie.
Powiedział staruszek, wyczuwając myśli Zofii.
-Trenujesz Alicję ?.
Zapytał KOS mistrza.
-Tak.
-Mogę pomóc w treningu ?.
-Co o tym sądzisz Zosiu ?
-Uważam, że to doskonały pomysł.
Temperatura zdążyła już spaść. Alicja zaczęła naukę kolejnego arkanu. Było to łucznictwo. Mistrz dał jej stary cisowy łuk i kazał strzelić w środek tarczy. Dziewczynka nie do końca wiedziała jak to zrobić.
-Musisz napiąć

19




mocno cięciwę, nakierować strzałę w środek tarczy i puścić.
Instruował KOS powoli. Brązowowłosa zrobiła dokładnie tak, jak jej kazano. Niestety źle ustawiła łuk i strzała zamiast trafić w środek tarczy lub chociaż w jej przestrzeń trafiła w stopę KOS-a. Grot przebił ją na wylot, ze stopy trysnęła czerwona posoka. Dziewczynka pisnęła przerażona. Matka podbiegła do niej szybko i przytuliła.
-Mamusiu ja nie chciałam.
Łkała.
-Już, już czasem się tak dzieję i tyle, to normalne.
Zosia, chcąc pocieszyć córkę, zapewniła ją, że sama miała podobną sytuację w czasie szkolenia. Alicja, gdy o tym usłyszała, roześmiała się.
-Chyba dość wrażeń na dziś.
Stwierdził mistrz i polecił Alicji iść odpocząć, a KOS-a odesłał do pielęgniarki. W komnacie matka z córką rozmawiały.
-Mamo myślisz, że KOS się z tego wyliże ?.
-Zapewne bywał w gorszych tarapatach.
-A jak wy się poznaliście ?.
-Trenowaliśmy i szkoliliśmy się razem u Wielkiego mistrza. Kiedy zakończyliśmy naukę w gildii, nasze drogi się rozeszły. Widywaliśmy się sporadycznie. On został tu, a ja żyłam w innej części Elwirionu.

KOS siedział na stołku

20




i czekał aż pielęgniarka skończy mu robić opatrunek. Niespodziewanie wszedł mistrz. Spojrzał w jego stronę i orzekł
-Dziewczynka słabo radzi sobie z łukiem to niedobrze.
-Daj jej czas. Nauczy się, jak ja i Zosia.
-Zofia opanowała wszystko szybciej !.
Powiedział zdenerwowany.
-Ale Alicja nie jest Zosią !.
Tym razem to KOS-owi puściły nerwy.
-Cóż dobrze może jutro poradzi sobie lepiej.
-Nie każdy musi być mistrzem we wszystkim. Pamiętaj o tym.
Niestety starcowi grymas nie schodził z twarzy.

Następnego dnia Alicja została zbudzona przez mistrza bardzo wcześnie, by dokończyć trening.
-Dobrze Ala teraz się skup i tym razem postaraj się strzelić poprawnie.
Mówił starzec. Wszyscy oczekiwali od dziewczynki, że teraz jej się uda. Najwięcej wiary mieli w nią KOS oraz matka. Wielki mistrz stał za to z założonymi rękami i kamienną twarzą, która niczego nie wyrażała. Ala naprężyła cięciwę, skierowała łuk w środek tarczy, a potem delikatnie puściła. Grot wbił się idealnie w środek tarczy. Córka Zosi pisnęła i rzuciła się w objęcia matki.
-Brawo córuś.
Powiedziała Zofia i pogłaskała Alicję.
-Dobrze przejdźmy teraz do

21




nauki magii.
Powiedział rzeczowo mistrz i poprowadził grupę w stronę kukiełek.
-Naukę tej dziedziny trzeba zacząć od skupienia uwagi na jednym wybranym punkcie, znalezieniu harmonii w swym wnętrzu oraz intensywnym myśleniu co się chcę zrobić z punktem.
-Aale nuuudy.
Stwierdziła Zosia.
-Nie komentuj chyba to ja jestem tu nauczycielem ?.
Zadał pytanie retoryczne byłej uczennicy.
-Ona nic nie zrozumie z twojego nudnego wykładu. Pozwól, iż ja jej wytłumaczę.
Alicja w tym czasie chichotała razem z KOS- em.
-Dobrze niechaj tak będzie.
Stwierdził mężczyzna i uśmiechnął się od czasu felernej akcji z łukiem.
-Dobra Ala popatrz się na ten staw i nie spuszczaj z niego wzroku o tak właśnie. Teraz maksymalnie się uspokój. W tym celu najlepiej policz w myślach do dziesięciu, a na koniec powiedz sobie w myślach co chcesz zrobić z tym stawem.
Córka posłuchała matki. Nagle woda w stawie uniosła się niebezpiecznie wysoko. Widać było, ze dziewczynka nad nią nie panuję. Ciecz gwałtownie opadła, przykrywając mistrza. Wszyscy inni zdążyli się odsunąć. Zosia śmiała się głośno, wskazując palcem na mentora, ponieważ nie umiała utrzymać

22




równowagi, padła na ziemię. KOS i Ala rechotali, stojąc pod dębem. Zeźlony mistrz popatrzył na byłą uczennicę i rzekł.
-Czy ty kiedyś zaczniesz być poważna ?.
-Ja ?, w życiu.
Odparła zwijając się w spazmach śmiechu. Po kilku minutach wszyscy zdążyli się uspokoić.
-Proponuje byśmy jutro pokazali Alicji krainę.
Wysunęła propozycję Zofia. Wszyscy przytaknęli na znak zgody.

Kolejnego dnia wszyscy wstali rano żwawo. Tym razem Wielki mistrz nie musiał nikogo budzić.
-To gdzie idziemy najpierw ?.
Spytała Ala.
-Naszym pierwszym celem powinien być teren wokół gildii. Potem zobaczymy.
Zdecydowała Zosia. Mistrz oprowadził ich po ogrodzie otaczającym budynek. Zatrzymali się przy nagrobkach. Staruszek opowiadał o poległych wojownikach. Mówił również jak wielu z nich było kiedyś płatnymi zabójcami, jednak potem się nawracali. Po wysłuchaniu opowieści Zofia odwróciła się do córki i spytała.
-Chcesz iść zobaczyć Las wróżek ?.
-Chętnie.
Wszyscy przystali na propozycję i skierowali tam swoje kroki. Las znajdował się blisko gildii. Wielu uważało go za piękny. Kiedy weszli mentor Zofii zaczął opowiadać.
-Ten las to

23




prawdopodobnie najstarsza część Elwirionu. Istniał jeszcze za panowania Królowej Elwiry tysiące lat temu. Tylko był wtedy dużo dzikszy i wspanialszy. Sporo ras mieszkało tu za pan brat. Mówi się, że to było ulubione miejsce Królowej.
Las faktycznie wyglądał magicznie. Drzewa miały duże korony, a ich pnie były grube i okazałe. Znajdowało się tam także małe jezioro. Błyszczało ono niebieskawym światłem, a nad nim latały chmary wróżek.
-Mamo czy wróżki potrafią mówić ?
Dopytywała Ala.
-Nie, ale lepiej ich nie zaczepiać. Potrafią się bardzo dobrze mścić.
Za drzewami coś się poruszyło. Wszyscy odwrócili gwałtownie głowy w stronę szelestu. Zza drzew wyskoczył wielki, szary wilk z najeżoną sierścią. Skoczył na Wielkiego mistrza. Wszyscy zareagowali błyskawicznie. Zofia odbiegła z Alą kawałek dalej, by ją chronić. KOS rzucił się na zwierzaka, zdołał przebić wilka mieczem. Po tym incydencie grupa wróciła do gildii, bo trzeba było przeprowadzić pasowanie Alicji na mistrzynie dziedziny. Zanim to nastąpiło Wielki mistrz zrobił dziewczynce ostateczny test.
-Ala weź miecz i stań naprzeciwko mnie.
Dziewczynka wykonała

24




rozkaz. Chwilę później skrzyżowała miecz z orężem starca. Słychać było jedynie świst żelaza. Alicja całkiem dobrze machała mieczem i robiła uniki. Ala ostatecznie zamachała mocno, wytrącając broń staruszkowi. Mężczyzna stracił równowagę , potknął się i przewrócił. KOS będący sędzią zakrzyknął.
-Koniec pojedynku Alicja wygrywa.
Mistrz wstał i zwrócił się do Alicji.
-Brawo pokonałaś mnie, pierwszy test zaliczony. Czas na sprawdzian z łucznictwa.
Córka Zosi stała teraz przed ruszającymi się tarczami i musiała zdołać trafić w sam środek wszystkich tarcz, a było ich trzy.
-Przygotuj się, gdy powiem „strzelaj” strzelasz zrozumiano?.
Zapytał starzec.
-Tak.
Odpowiedziała. Alicja przygotowała sobie łuk oraz ustawiła się odpowiednio.
-Strzelaj !.
Usłyszała za sobą. Wypuściła jedną strzałę. Ta niestety nie trafiła w środek. Bardzo szybko wpakowała kolejne. Tym razem udało się trafić do celu.
-No zaliczone.
Uznał mistrz.
-Czeka cię teraz ostatni test, test z magii.
Brązowowłosa stała przed kukłami i na nich miała wyładować magiczną energię, jeżeli wszystkie pękną, to dziewczynka ma zaliczony test, a co

25




za tym idzie również szkolenie. Alicja skoncentrowała się maksymalnie. Z jej palców trysnęła wiązka energii. dziewczynka ugodziła w kukiełkę, niestety zbyt słabo, by ją zniszczyć. Po chwili zwiększyła moc, a kukła pękła, zmieniając się w stosik słomy. Z kolejną było trudniej, kiedy Ala zaatakowała, Kukieła przechyliła się niebezpiecznie w jej stronę. Córka Zosi szybko pojęła, że musi zastosować barierę magiczną. Zrobiła to nie bez wysiłku, a potem zmieniła ją w proch. Zmęczona i spocona padła na ziemię. Zofia szybko do niej podbiegła i dała wody.
-Myślę, że czas pasować cię na mistrza wybranej dziedziny.
Rzekł do niej staruszek.
-Dziękuję ci mistrzu.
Odpowiedziała zmęczonym głosem Alicja. Po godzinie odpoczynku Zofia przygotowała córkę na uroczystość. Dała jej nową szatę z kapturem i nowe, białe kozaki ze skóry, tradycyjny ubiór świeżych absolwentów gildii. Po zakończeniu przygotowań Wielki mistrz gildii poprowadził wszystkich do biblioteki. W pomieszczeniu znajdowały się tajne drzwi, prowadzące do podziemi. Po dotarciu na miejsce Alicja stanęła na podeście. Reszta adeptów wraz z KOS -em zasiedli na

26




krzesłach. Zosia stała z mistrzem na prawo od podestu. Wokół Ali zajaśniały trzy nieduże światełka. Zaczęły wokół niej coraz szybciej krążyć. Każde światło miało inny kolor. Jeden był czerwony, drugi niebieski, a ostatni zielony.
-Ala teraz musisz złapać jedno z tych światełek. Czerwony to miecz, zielony magia, niebieski łuk.
Dziewczynka chwyciła najjaśniejsze światełko czyli arkan walki mieczem, kiedy je pochwyciła zemdlała.

Po tych wydarzeniach Ala przebudziła się w środku nocy. Wiedziała, że nie zaśnie więcej. Postanowiła udać się do Lasu wróżek i zabić wilkołaka, o którym wspominał KOS. Uważała, że skoro ma arkan to sobie z nim poradzi. Kiedy znalazła się w lesie wilkołak skoczył na nią niespodziewanie. Wyciągnęła miecz z pochwy i zwinnie zamachała. Bestia okazała się za szybka i odskoczyła, wytrącając dziewczynce broń. Przestraszona cofnęła się w tył, ale wilkołak zamachał łapą, pozostawiając jej ślad na twarzy. Alicja starała się użyć magii, by powalić potwora. Niestety to także zawiodło, a łuku przy sobie nie miała. Była już pogodzona z faktem, iż zginie w jego paszczy.

27




Niespodziewanie przybiegli jej na pomoc KOS, mistrz oraz mama. Wilkołak zdołał unieruchomić Wielkiego mistrza, a także Zosię, ponieważ popatrzyli w jego czerwone ślepia i mógł ich kontrolować przez chwilę. Jedynie KOS pozostał sprawny. Skoczył ku wilkołakowi i zaczął z nim walczyć. Wojownikowi nie udało się odskoczyć w porę. Zmarł. Wilkołak uciekł w głąb lasu. Wielki mistrz podbiegł do dziewczynki.
-Mogło ci się coś stać, nawet nie wiesz jakie miałaś szczęście, że przybiegliśmy !.
Krzyczał starzec, nie zważając na łzy i rany Ali.
-Poza tym zobacz co narobiłaś. KOS przez ciebie nie żyję.
Zofia złapała mistrza za rękę oraz zmusiła, by na nią spojrzał.
-Nie krzycz na nią proszę. Skąd miała wiedzieć, że do tego dojdzie ?.
-No tak rzeczywiście nikt nie wiedział.
Przyznał staruszek i przeprosił Alicję. Zosia wzięła córkę na ręce. Potem poszła z mistrzem w stronę Wielkiej gildii. Na miejscu Zofia przemyła jej twarz oraz posmarowała różnymi mazidłami leczniczymi. Ponoć niektóre z nich pochodziły jeszcze z czasów Królowej Elwiry, czyli były bardzo stare.
-Mamo przepraszam, byłam głupia, myśląc, że pokonam

28




sama wilkołaka.
-Może nie było to najrozsądniejsze, ale ja się wiele od ciebie nie różniłam.
Odpowiedziała i zgasiła lampkę w pokoju Ali.

Z rana Zofia z mistrzem zawołali Alicję na wyjątkowe śniadanie.
-Mamo zrobiłaś naleśniki, ale super ze syropem klonowym, to moje ulubione.
-Wiem córuś, wiem.
Po tym, jak wszyscy usiedli i zaczęli jeść staruszek zaczął niepewnie.
-Alu, ponieważ źle cię potraktowałem ostatnio chciałbym to jakoś naprawić, dlatego mam dla ciebie niespodziankę.
Zofia puściła oczko córce i powiedziała.
-Tak sobie pomyślałam, że warto pokazać Ali resztę krainy.
-To świetny pomysł.
Przytaknął starzec.
-Zechcesz nam towarzyszyć mistrzu ?.
Zapytała Ala, a także uśmiechnęła się do niego, by pokazać, że się nie gniewa.
-Nie ja muszę dzisiaj przeprowadzić parę treningów, jednak nie smuć się twoja mama to także doskonały przewodnik.
Po skończonym posiłku wszyscy wyszli, by zobaczyć obiecaną niespodziankę. Wielki mistrz prowadził ich w stronę treningowych kukiełek całkiem blisko wejścia do lasu. Skręcił niespodziewanie w prawo od wejścia do lasu. Rosły tam gęsto krzaki. Staruszek zwinnie je

29




przeskoczył. Reszcie kazał uczynić tak samo. Oczom całej trójki ukazała się ogromna stajnia. Dochodził z niej donośny ryk.
-Co to było ?.
Spytała córka Zosi bardziej zaciekawiona niż przestraszona.
-To były smoki.
Odpowiedział mistrz, uśmiechnął się, uchylając drzwi stajni. W środku było dużo boksów. W każdym z nich znajdował się Inny smok. Stwory różniły się kolorem łusek, wielkością, kształtem pyszczka no dosłownie wszystkim. Zosia podbiegła do boksu w głębi stajni.
-Kieł nie wierzę, jesteś tu !.
Smok średniego wzrostu wystawił łepek zadowolony oraz polizał roześmianą Zofię w czółko. Mistrz patrzył czule, natomiast Alicja nie bardzo wiedziała o co chodzi.
-To ukochany smok twojej matki. Bardzo często pomagał jej w akcjach.
Wyjaśnił.
-Czy ja też będę mogła wybrać sobie smoka.
-Po to tu jesteśmy.
Zosia dalej witała się ze swoim smokiem nie zwracając uwagi na gapiów.
-Dobra Zosia wystarczy. Jesteśmy tu dla twojej córki, a nie dla ciebie.
-hahaha.
Śmiała się dalej Zosia. Kieł biegał wesoło i lizał ją po twarzy.
-Zosia !.
Tym razem mistrz krzyknął. Kobieta podniosła się i uspokoiła, a Kieł schował

30




się do boksu.
-Tak wybaczcie nie powinnam. Chodź córeczko wybierzesz sobie smoka.
Dziewczynka przyglądała się każdemu z osobna. Po niedługim czasie wybrała całego czerwonego z wysuniętym pyskiem. Stworzenie było duże o wiele większe niż smok Zofii.
-Co wy na to, aby polatać?.
Zapytał starzec swoje uczennice. Obie kiwnęły głowami. Zosia z mistrzem wyprowadzili z zagrody trzy smoki. Ten mistrza był granatowy, długi i chudy. Zosi fioletowy, nieduży oraz miał wystającego dużego zęba. Najlepiej prezentował się smok Alicji jaskrawoczerwony z rozłożystymi skrzydłami. Wielki mistrz osiodłał wszystkie stworki. Dał znak ręką, by wsiadać.
-Dobrze teraz wystarczy, że poklepiecie smoka po boku. No lecimy Hardix.
Zwrócił się do stwora i wykonał wspomnianą czynność, a za nim Ala i Zosia. Wszyscy poszybowali w górę. Zofia szybko się od nich oddaliła. Zaczęła wykonywać najróżniejsze akrobację. Korkociągi, stanie na smoku czy zwisanie głową w dół. Ala chciała to natychmiast powtórzyć. Niestety zatrzymał ją mistrz.
-Nie rób tego. Twoja matka to długoletni jeździec. Ty dopiero zaczynasz.
Alicja podleciała do matki.
-Mamo, gdzie ty

31




się tego wszystkiego nauczyłaś ?.
-Tutaj skarbie, często się wymykałam, by polatać na Kle.
Po wysłuchaniu odpowiedzi dziewczynka sama zanurkowała w chmury. Ali przypomniał się sen, który miała przed przybyciem do Elwirionu. Czuła się prawie jak w tym śnie, tyle, że tam siedziała na miotle i była noc. Po skończonej super zabawie, Wielki mistrz zwrócił się do Zofii.
-Idź teraz pokazać Ali resztę krainy.
Potem odszedł do gildii.
-Mamo to była MEGA zabawa!
Zawołała.
-Sama to uwielbiałam, jak byłam młodsza.
-Idziemy zwiedzać ?.
-Jasne chodźmy.

Zosia i Ala szły długo główną dróżką. Odeszły już daleko od Wielkiej gildii. Zobaczyły przed sobą długi most. Przeszły przez niego i stanęły przed bramą.
-Stać, kto idzie ?.
Wejścia pilnował gruby strażnik w hełmie.
-Zosia wasz burmistrz.
Powiedziała władczo kobieta.
-Hahaha niemożliwe dawno temu odeszła z tej krainy.
-Ale wróciła wpuść mnie !.
-Pokaż mi glejt. Bez niego nie wejdziesz ani ty, ani ta smarkula.
-Zwolnię cię zobaczysz.
Szepnęła i splunęła Zofia.
-Co robimy mamo ?.
-Nie martw się jest drugie tajemne wejście.
Matka z córką zawróciły i zeszły z mostu.

32




Po skręceniu w lewo ich oczom ukazały się małe i stare drzwiczki. Były porośnięte mchem oraz krzywo wstawione.
-Wchodzimy szybko Ala.
Kiedy przeszły przez drzwi przed nimi rozciągał się widok slumsów miasta.
-Gdzie my jesteśmy ?.
Spytała Alicja cicho.
-To są slumsy miasta zwanego „Kamienna osada”.
-A czemu mówiłaś temu strażnikowi, że jesteś burmistrzem ?.
-Bo jestem powierzyli mi tę funkcję dawno temu, bo pokonałam pewnego mordercę.
Zofia i Ala szły przez miasto. Musiały się dostać do dworku Zosi, który był na końcu miasta. Dworek został odgrodzony bramą. Na szczęście niepilnowaną. Zofia machnęła ręką, szepcząc jakieś niezrozumiałe dla Ali wyrazy. Brama ustąpiła. Przed dworkiem stała piękna fontanna z kamienia w kształcie pegaza. Budynek był zewsząd otoczony roślinnością. Dziewczyny weszły do środka. Przeszły długi i wąski korytarz. Jasne było, iż nie ma tu wielu pomieszczeń. Dotarły do obszernej sypialni. W środku walało się wiele komiksów. Wszystko było brudne oraz zakurzone. Zosia wyczyściła brud i kurz za pomocą magii. Łóżko stojące na środku było ogromne. Poza tym był regał z komiksami.

33





-Ładnie tu masz mamo.
-Dzięki słońce. Uwielbiałam się tutaj wygłupiać z przyjaciółmi.
-Miałaś przyjaciół w Elwirionie ?.
Zainteresowała się nową kwestią dziewczynka.
-Tak dwóch kolegów.
-Opowiedz mi o nich.
-Potem.
Ucięła. Alicja i Zosia wyszły z dworku i skierowały swoje kroki do karczmy „Gruby prosiak”. Na miejscu usiadły do stolika, zamówiły kompot i dalej rozmawiały.
-Często tu bywałaś mamo ?.
-Cóż tutaj przemawiała do ludu, robiłam przyjęcia, zebrania.
-Dlaczego nikt cię nie poznaję ?.
Kobieta parsknęła śmiechem.
-No wiesz postarzałam się. A teraz chodź zajdziemy do portu.
Port był nieduży i mieścił się na uboczu, blisko plaży. Zosia od razu zobaczyła starego rybaka. Rozpoznała w nim dawnego znajomego.
-Joshua !.
Rybak odwrócił się, usłyszawszy swoje imię i wybałuszył oczy.
-Zosia kopę lat.
Starzy znajomi padli sobie w objęcia.
-Opowiadaj co u ciebie ?. Nie widziałem cię tak długo. Co się z tobą działo ?.
-Wróciłam do mojego świata, a potem jakoś nie było okazji wpaść .
Zaśmiała się.
-Kim jest ta mała za tobą ?.
-To moja córka Ala.
-Pierwszy raz w Elwirionie Co ?.
Zwrócił się do Ali.
-Tak

34




jest.
Potwierdziła, dumnie wypinając pierś.
-Zosia może wpadniesz z córką na herbatę ?.
-Wiesz co wybacz, ale muszę jej pokazać resztę krainy. Może innym razem.
Zosia ostatecznie pożegnała się i opuściła wraz z córką kamienną osadę.
-To, gdzie pójdziemy teraz ?.
-Chcę ci pokazać pewien zamek. Mieści się on na wzgórzu. Mieszka tam mój dobry przyjaciel.
Zamek mieścił się dość daleko od miasta na wysokim wzgórzu. Zosia i Ala jednal dość szybko tam dotarły. Kobieta zapukała. Drzwi otworzyła im pulchna kobieta ze zmiotką w ręku.
-Zastałam może Filipa ?.
-To zależy kto pyta.
-Zosia jego dawna przyjaciółka.
-Król raczej nie ma ochoty na żadne odwiedziny. Zamknął się w pokoju i stwierdził, że umiera.
Zofia zniecierpliwiona przewróciła oczami. Dobrze znała histerię przyjaciela. Popchnęła sprzątaczkę i weszła z córką do posiadłości. Dobrze wiedziała, gdzie znajdzie Filipa. Znała ten zamek na pamięć. Nie czekając na pozwolenie weszła do sypialni króla. Zobaczyła go leżącego bez ruchu z rozczochranymi włosami. W komnacie panował nieład.
-Podnieś się ! nie po to przeszłam taki kawał drogi, żeby teraz patrzeć

35




jak ty leżysz bez ruchu.
-Zosia ?. to to ty ?. Myślałem, że nie wrócisz.
-Wróciłam jak widzisz, a teraz marsz się ubrać i ogarnąć, a potem mi wszystko opowiesz.
-Tak jest już idę.
Król błyskawicznie wykonał polecenie. Potem zaprowadził wszystkich do ogromnej jadalni.
-Kim jest to dziecko, które podąża za tobą jak cień ?.
-Ty się jeszcze nie domyśliłeś. To moja i Wojtka córka.
Mężczyzna przypatrzył się dziewczynce. Ona, aby przerwać krępującą ciszę podała mu rękę i przedstawiła się.
-Jestem Alicja Ridell.
Król uścisnął jej dłoń.
-Zosia, ale skoro jesteś tu z córką to, gdzie jest Wojciech ?.
-Umarł.
Odparła sucho.
-Wybacz tak mi przykro.
-Skąd miałeś wiedzieć. Zmieńmy ten temat proszę. Czemu leżałeś w łóżku i nikogo nie chciałeś widzieć ?.
-Bo od pewnego czasu służba zmusza mnie, bym pokazał się na jakimś oficjalnym zebraniu.
-Wiesz, ze bycie królem to nie tylko przyjemności?.
-Niech zrobi to za mnie służba.
-Ehhh nic się nie zmieniłeś.
-Jak to się stało, że jesteś królem i czym rządzisz ?.
Wtrąciła się Ala do rozmowy.
-Zarządzam sporą częścią Elwirionu. Jak okiem sięgnąć panuję nad

36




terenem, który rozciąga się od tego zamku aż do Cmentarza zadumy.
-Dlaczego reszta krainy nie jest twoja ?.
-Bo gildią i terenami przyległymi rządzi mistrz, Kamienną osadą Zosia, a w Zamku w głębi lasu wróżek Hrabia Drakula.
-Tutaj jest jeszcze inny zamek ?.
-Tak niedługo cię tam zabiorę.
Odparła Zofia.
-Dlaczego pytał się pan o mojego ojca. Czyżby go pan znał ?.
-Zosia ty jej nie mówiłaś ?.
-Mamo !.
-Potem do tego wrócę to bardzo trudne córeczko. Opowiedz jej teraz jak zostałeś królem.
-Aż nie wiem od czego zacząć Niech będzie zacznę od samego początku.
Mówiąc to wstał z miejsca.
-Córeczko połóż się wygodnie jego opowieści zawsze trochę trwają.
Szepnęła do córki.
-Dawno dawno temu moja matka miała romans z królem Arronem. Z tego związku narodziłem się ja, ale moja matula była zaledwie gosposią na królewskim dworze. Wobec tego mój ojciec nie chciał ani mnie, ani mamy. Wygnał moją matulę w pewną burzliwą noc. Ta dobroduszna kobieta błąkała się ze mną na rękach. Nagle w ciemnościach pojawił się mężczyzna w kapeluszu z piórkiem. Miał na imię Emil. Zaproponował mamie pomoc. Ona lekko zdziwiona przyjęła

37




ją W kolejnych latach Emil budował mojej mamie wielki pałac na bardzo urokliwym wzgórzu. Po trzech latach skończył. Niestety po tym czasie umarła także moja mamusia, a ja zostałem w zamku z Emilem. No nie miałem najgorzej Emil wynajął dla mnie służbę i kupował mi co tylko chciałem. Po latach on także zmarł. Ja natomiast postanowiłem zabić mego ojca i stałem się królem części krainy.
Po zakończonej opowieści Alicja i Zosia spały już głębokim snem.
-Zosia obudź się !.
-eee co ?.
-Skończyłem.
-ufff dobra musimy się z Alą zbierać.
-Już jest noc przenocujcie u mnie. Zanieś Alicję do pokoju gościnnego wiesz gdzie on jest.
-Wiem dzięki.
Podziękowała i wzięła córkę na ręce. Po wyjściu z pokoju wróciła do jadalni.
-Zosia Ala nie wie kim jest tak naprawdę Wojtek ?.
-Nie nie mówiłam jej o tym. Zresztą nie było potrzeby wcześniej.
-Teraz musisz jej powiedzieć. Ma prawo znać dziadka.
-Tak wiem i pozna, ale Jutro zabierzemy ją nad Wodospad Hokanio.
-Świetny pomysł. A następnie poznamy z dziadkiem.
-Tak tak.
-A powiedź jak tam nasz ulubiony mistrz jest dalej tak marudny jak był ?.
-Cóż dalej wymagający.
-Mówił coś o mnie

38




?.
-Pff ta akurat.
-Szkoda, że pan łysolek o mnie zapomniał.
Mężczyzna udał, że szlocha.
-Przestań hahaha.
Nim się obejrzeli oboje tarzali się ze śmiechu na podłodze. Po chwili starzy przyjaciele udali się na spoczynek.

Po przebudzeniu Filip zeskoczył żwawo z łóżka. Zawołał głośno dziewczyny.
-Ala, Zosia chodźcie na śniadanie.
Obie zbiegły obudzone. Wszyscy usiedli i zaczęli konsumować owsiankę.
-Jako król powinieneś serwować lepsze jedzenie.
Powiedziała z wyrzutem Zofia.
-Owsianka jest w miarę szybka do zrobienia.
Odparł z przekonaniem.
-Co dzisiaj robimy?
Spytała Ala.
-Pokażemy Ci Wodospad Hokanio i Zamek Drakuli.
powiedziała Zosia.
-Ten, o którym mówiłaś ?
-Tak.
Po śniadaniu wszyscy wyszli na dwór. Droga nad Wodospad Hokanio okazała się dla Alicji dosyć męcząca. Dziewczynka całą drogę zastanawiała się czemu nie użyją smoków. Po dotarciu do celu Ala była szczerze zachwycona. Wszystko wokół było skute lodem. Po chwili zauważyła, że matka z Filipem zwinnie przeskakują przez kolejne bryki lodu. Zaczęła ich naśladować. Nim się obejrzała wszyscy stali już na skalnej półce tuż przy wodospadzie.
-Tym razem

39




obyło się bez niespodzianek.
Stwierdził ze śmiechem Filip.
-Jakich niespodzianek?
Zapytała Alicja.
-Jeszcze gdy ja, twoja matka i twój ojciec byliśmy młodzi przychodziliśmy tu czasami się bawić. Raz przy zabawie lód pękł po nogami twojej matce. Niestety ona nie umiała pływać.
-Dalej nie umiem.
Wtrąciła niewinnie.
-Ja niestety także nie potrafiłem dobrze, że był tu twój ojciec.
-Czyli tata uratował mamę ?
-Tak.
-Mamo to wtedy się w nim zakochałaś ?
-Wtedy córeczko.
Odpowiedziała Zofia rozmarzona i popatrzyła w nocne niebo.
-Długo nam się tu zeszło.
Stwierdziła po chwili.
-Ale i tak pokażemy Ali Zamek Drakuli.
Uznał Filip.
-Noo dobra.
Zgodziła się Zosia niechętnie.
Droga do zamku była naprawdę długa, więc Zosia przyzwała smoki. Poleciała na swoim smoku z Filipem, który bardzo brzydził się smoków. Jej córka dosiadła własnego. Nim się obejrzeli byli już przy zamku samego Drakuli.
-To kto dzwoni ?
Zapytał przerażony Filip. Zawsze bał się Hrabiego Drakuli.
-Ja mogę.
Uznała Zosia. Po chwili rozległ się upiorny odgłos dzwonka.
-Czy on musi Mieć dosłownie wszystko takie przerażające ?
-Nie moja wina, że jesteś

40




cykorem.
Uśmiechnęła się z pobłażaniem Zofia. Otworzył im niski, gruby oraz zielonkawy mężczyzna skłonił się i rzekł
-Państwo do Hrabiego Drakuli ?
-George, czy ty mnie nie poznajesz ?
-Panienka Zosia i Filip !
-A ja jestem Alicja.
Przedstawiła się córka Zosi. Lokaj potrząsnął jej ręką.
-George kto śmię zakłócać mi spokój ?
-To twoja rodzina pppanie.
Odpowiedział przestraszony mężczyzna. Chwilę później w korytarzu stanął wysoki, blady, ubrany w czarny frak wampir. Od razu rozpoznał Zosię i Filipa. Nie wiedział dokładnie kim jest ta mała obok. Domyślał się jednak, iż to jego wnuczka.
-O cóż za niespodzianka Filip i Zosia.
Wymówił pogardliwie Drakula i przepuścił ich w drzwiach.
-Witaj teściu.
-Cześć Hrabio.
-Filip jak zwykle głupi.
-Nie głupi, a żartobliwy.
Odparł. Pan wampirów przewrócił oczami.
-Gdzie jest mój syn Zosia ?
-Nie żyję.
-Wiedziałem, że kiedyś go zabijesz.
-Nie zabiłam go !
Syknęła gniewnie.
-To jak Umarł ?
-To był zwykły wypadek.
-Jakoś Ci nie wierzę.
- A czy ja proszę żebyś mi wierzył.
Drakula był coraz bardziej poirytowany zachowaniem synowej.
-Dobrze może usiądźmy.
Zaproponował

41




wampir i zaprosił wszystkich do salonu.
-Alicja to twój dziadek Hrabia Drakula.
Przedstawiła córce mężczyznę Zosia.
-Domyśliłam się mamo.
Odparła radośnie Ala i przytuliła dziadka.
-Wow umiesz się uśmiechać.
Stwierdził szczerze zdziwiony Filip. Zofia parsknęła za jego plecami.
-Zaprawdę mój syn mógł wybrać sobie kogoś lepszego na żonę.
-Dziadku !
Upomniała go wnuczka.
-Dobrze przepraszam.
Ale i tak patrzył złowrogo na Zosię.
-Kim jest ta kobieta na zdjęciu ?
Spytała Ala.
-To twoja babcia Marta.
-Mama taty ?
-Tak.
-Są do siebie niesamowicie podobni.
Rzeczywiście byli. Marta miała te same brązowe włosy i duże brązowe oczy co Wojtek. Z twarzy też bardzo siebie przypominali. Jedynymi różnicami między nimi były Wzrost i tusza. Wojtek był wysoki i szczupły, a Marta niska i krępa.
-Mamo znałaś babcię?
-Nie, nigdy jej nie poznałam. Zmarła jak twój tata był mały.
W oku Hrabiego zakołysała się jedna samotna łza.
-Gdzie jest pochowana babcia ?
-Na Cmentarzu zadumy, tu w Elwirionie.
Odparł Hrabia Dracula.
-Tata też tam leży ?
-Tak kochanie
odpowiedziała jej matka.
-Chcę zobaczyć ich groby.
Zażądała Alicja.
-Dobrze

42




córuś.
Po minucie wszyscy byli już na zewnątrz. Dziadek Ali doskonale znał drogę na cmentarz, więc ich wszystkich zaprowadził. Cmentarz zadumy był otoczony wysoką czarną bramą. Ta nie była niczym zabezpieczona. Alicja pchnęła drzwi. Cmentarz był raczej średnich rozmiarów. Groby rodziny Ali stały już na początku.
-Ur. 16.03.1789 Zm.23.02.1899. To grób babci, mam rację ?.
-Tak.
Odparł Hrabia.
-Jakim cudem babcia tak długo żyła ?
-Wampiry są długowieczne kochanie.
Powiedziała tym razem jej matka.
-Mamo, mamo zobacz to grób taty !
Nieopodal stał mniejszy grób.
-Ur. 14.02.1898 Zm. 12.12.1998
Przeczytała córka Zosi.
-Mmmamo to było tak niedawno.
Zaszlochała dziewczynka.
-Wiem córeczko.
Odparła matka oraz czule pogłaskała Alicję. Wszyscy zmęczeni zaczęli wracać do zamku.

Stuk, trzask. To były pierwsze odgłosy, które niespodziewanie usłyszała Ala. Poderwała się szybko, kiedy tylko jej nogi dotknęły posadzki, do jej pokoju wparowały ogromne wilki. Przypominały tego wilkołaka, którego dziewczynka próbowała ubić. Tyle, że ich ślepia były intensywnie żółte. Nagle jeden przemówił ludzkim głosem.
-Dobra mała bądź

43




grzeczna, a nic ci się nie stanie.
Alicja spanikowana utworzyła w rękach kulę energii. Ta uderzyła w wilka. Niestety nie zadrasnęła go nawet. Grupa skoczyła ku niej. Córka Zosi odskoczyła. Chwyciła miecz, leżący przy łóżku. Jednemu z wilków odcięła głowę. Inny zaś ugryzł ją mocno w rękę, w której trzymała broń. Dziewczynka wypuściła miecz. Wrogowie otaczali ją już ze wszystkich stron. Jej rama była ogromna i bolesna. Wiedziała, że w tym stanie nie podeprze się magią. Łuku ponownie nie miała. Drzwi otworzyły się z hukiem. Do pokoju wpadła Zosia, Drakula, Filip oraz George. Wilki od razu odwróciły uwagę od Ali. Jeden z nich skoczył ku lokajowi Drakuli. Pożarł go w całości, nim ktokolwiek się obejrzał.
-George!
Krzyknął przerażony pan zamku. Skoczył szybko ku wilkowi odpowiedzialnemu za śmierć jego lokaja. Wgryzł mu się boleśnie w kark. Po chwili kolejny wilk już nie żył. Zosi i Filipowi udało się załatwić tylko jednego wilka. Reszta uciekła. Jeden z odchodzących wilków krzyknął :
-Jeszcze się spotkamy. To nie koniec Zosiu Ridell.
Kobieta usiadła ciężko oddychając.
-To wszystko twoja wina !
Krzyknął jej

44




w twarz Hrabia.
-Gdybyś nie zadzierała z tym mordercą to George by dalej żył!
-Moja, moja ,a kto zawsze prowokował Matta Rzeźnika swoimi przechwałkami!
-Ale to ty z nim zadarłaś!
-Chciałam tylko go pokonać, bo zagrażał Elwirionowi!
-To ci się jakoś nie udało!
Kłótnia pewnie trwałaby w nieskończoność, gdyby Filip się nie odezwał.
-Dość już tej sprzeczki!. Może łaskawie wytłumaczycie Ali o co chodzi z Mattem.
-Tak, dzięki Filip
skinęła Zosia i usiadła obok córki na łóżku.
-Matt Rzeźnik to mój największy wróg. Kiedyś przysięgłam Wielkiemu mistrzowi i sobie, że go pokonam. Niestety nigdy mi się to nie udało.
-A te wilki ?
-Jego słudzy. Ma ich zresztą wielu.
-A ten wilkołak w lesie ?
-Też jego sługa.
-Ala twoja rana !
Rana na nodze dziewczynki obficie krwawiła. Zofia spróbowała uleczyć ją magią. Niestety nie udało się to w pełni.
-No nic zabierzemy cię do gildii. Są tam pielęgniarki.
Jak postanowili, tak zrobili. Mimo, iż był dopiero wczesny ranek, wszyscy wyruszyli do Wielkiej gildii. Na miejscu mistrz obejrzał ranę dziewczynki i zawołał pielęgniarki. Te szybko przybiegły i uporały się z raną. Alicja

45




nagle poczuła się strasznie zmęczona. Pomyślała, że to całe starcie i kłótnia dziadka i mamy były męczące. Poszła, więc się położyć.
-Gdzie Ala ?
Spytał później Drakula Zosię.
-Poszła się położyć.
-Przecież jest dopiero południe.
-Oj może była zmęczona.
Po pewnym czasie Zosia zajrzała do pokoju córki. Zauważyła na jej ciele siniaka. Pomyślała, że to od walki. Dostrzegła także krew, powoli sączącą się z nosa. Wytarła ją szybko chusteczką.
-Ala dziecko obudź się!
Krzyczała kobieta przerażona potrząsając bezwładnym ciałem córki. Jej krzyk usłyszeli Drakula, Filip oraz mistrz. Przybiegli szybko.
-Co się dzieję z Alą ?
Spytał mistrz.
-Leży bezwładnie i krew jej cieknie z nosa.
-Pielęgniarki!
Kobiety przybiegły szybo.
-Zabierzcie dziewczynkę do Sali medycznej już!
Rozkazał cierpko starzec. Zofia zapłakana biegła za noszem, na którym wynosili jej dziecko. Tuż przed wejściem puściła rękę córki.

46




Wyrazy: Znaki: