Pióromani - konstruktywny portal pisarski
zygzak

Załóż pracownię
Regulamin

Dzisiaj gości: 214
Dzisiaj w pracowni: 0
Obecnie w pracowni:
ikonka komentarza

III ~ Poznaj nową rodzinęikonka kopiowania

Autor: brudnyametyst twarz żeńska

grafika opisu

rozwiń




Eligio spodziewał się, że Legion zamieszkuje ogromną willę z basenem, kortem tenisowym i pięknym widokiem na morze. Ona jednak mieszkała w zwykłej kamienicy, obok sklepu spożywczego i stoiska z prasą. Takie budynki mija się codziennie i nie zwraca się na nie szczególnej uwagi.

     — Cała kamienica należy do nas, więc wszędzie możesz się poruszać swobodnie. Mieszkania są podpisane, trafisz do każdego bez problemu. Piwnica na razie zostaje dla ciebie zamknięta — Legion prowadziła go po schodach. — Chłopcy powinni czekać już na górze, tam mamy główne biuro. Twoje mieszkanie jest już gotowe, masz tam trochę ubrań w lodówce znajdziesz coś do jedzenia, ale obiady jadamy przy wspólnym stole.

     Stanęli wspólnie przed drzwiami. Eligio czuł się trochę niepewnie, zjadał go stres. Oczyma wyobraźni widział resztę grupy, wielcy mięśniacy ubrani na czarno niezależnie od pogody. Pijący wódkę z lodem i trzymający w ustach grube cygara. No i oczywiście będą łysi. Legion pociągnęła za klamkę.
Jakie było jego zdziwienie, kiedy na pierwszy planie przywitał go młody mężczyzna w garniturze, który szarpał chłopaka za koszulę. Był

1




cały czerwony i wydzierał się na niego.

     — Jesteś niewyobrażalnym samolubem! Nie wierzę, że wszystko zjadłeś sam i nic nam nie zostawiłeś! Legion kupiła je dla nas!

     Na kanapie siedział chłopak w słuchawkach na uszach i kompletnie nie przejmował się kłócącą dwójką, która za chwilę skoczy sobie do gardeł z nożami. Kiwał się do rytmu muzyki z zamkniętymi oczami. Na fotelu siedział chłopak z laptopem.
Eligio nie wiedział co myśleć, każdy z nich wyglądał bardzo młodo, na pewno żaden z nich nie miał więcej niż dwadzieścia pięć, dwadzieścia sześć lat. Tak wyglądała groźna mafia, która rządziła połową, albo i całym Neapolem?
Spojrzał na Legion, którą patrzyła na to wszystko trzymając się za głowę. Miała nadzieję, że chociaż dzisiaj chłopcy się postarają i wykażą trochę ogłady, jak zwykle mogła na nich liczyć. Włożyła palce do ust i zagwizdała żeby zwrócić na siebie uwagę. Wszyscy zamarli i spojrzeli w jej stronę. Tylko chłopak w słuchawkach nadal kiwał się w rytm muzyki. Legion pokręciła głową.

     — Szturchnijcie Luce, niech do nas wróci — Legion westchnęła, kiedy do niej podeszli. —

2




Liczyłam, że dzisiaj pokażecie klasę — rozejrzała się po pokoju — I gdzie do cholery jest Artemio?

     — Tutaj — pojawił się obok niej bezszelestnie, Eligio podskoczył przestraszony. — Byłem w kiblu.

     — Bez szczegółów — mruknęła. — Eligio poznaj proszę resztę twojej nowej rodziny. Uwierz mi przy bliższym poznaniu zyskują, nie kłócą się tak często i mają więcej... ogłady — posłała groźne spojrzenie reszcie.

     On tylko nieśmiało machnął ręką, wiedział, że go znali. Był obserwowany przez ich grupę od dłuższego czasu, nie wiedział jak w takiej sytuacji się zachować. Wybawcą z tej dziwnej sytuacji był Artemio. Jako pierwszy go powitał, a dalej jakoś poszło. Poznał kłócącą się dwójkę, czyli Astora i Nino, chłopaka w słuchawkach, Luce. No i na koniec internetowego trolla, Theo.

     — Nino, zaprowadź go do jego nowego mieszkania, pokaż gdzie wszystko jest i daj telefon — Legion położyła dłoń na ramieniu Eligio. — Jesteście sąsiadami, więc jeśli coś będzie się działo, do niego masz najbliżej. Nie bój się, tutaj jesteś bezpieczny.

     Za Eligio i Nino wyszedł też Luca, jak tylko drzwi się

3




zamknęły, Legion czuła jak uchodzi z niej powietrze. Ledwo dała radę usiąść za swoim biurkiem. Pomasowała swoje skronie.

     — Jak się czujesz? — Artemio podszedł do ekspresu.

     — Zmęczona, ale szczęśliwa. Chłopak da sobie radę, dzisiaj nawet pozwolił się przytulić.

     — Wszystkiego go nauczymy, możesz na nas liczyć — postawił przed nią filiżankę kawy.

     — Przecież wiem, po prostu — wsypała łyżeczkę cukru — Trochę przeszedł, jego życie tak nagle się zmieniło. No i stracił Adama, jemu jako jedynemu w pełni ufał.

     — Adam był niezłą szują. Nie mówię, że zasłużył na śmierć, ale sama wiesz.

     — Ta, no wiem. Płakać nikt nie będzie.

     Legion sięgnęła z szuflady papierośnicę i włożyła papierosa do ust. Ten dzień był naprawdę męczący, a jeszcze się nie skończył. Zaciągnęła się dymem.

     — Artemio, idziesz ze mną do pani Miller? Ostatnio skarżyła się na syna.

     — Serio? Co znów robił?

     — Podobno zaczął pić i ją bije, muszę sobie z nim porozmawiać.

     Artemio tylko skinął głową. Legion wzięła łyk kawy, czuła jak gorący napój sparzył jej język. Przeklęła pod nosem, zapomniała, że

4




kawa dopiero co została zaparzona. Odstawiła filiżankę, miała ochotę rzucić nią przez okno.
Skorzystali z pogody i zamiast wsiadać do samochodu, przeszli się. Legion jak zwykle ukrywała się pod parasolem, nie cierpiała opalenizny i robiła wszystko żeby tylko się nie opalić. Artemio dyskretnie sprawdził czy ma ze sobą wszystko czego potrzebuje. O ile pistolet jak zwykle czekał pod jego marynarką, tak o kastecie zupełnie zapomniał. Obije sobie kostki, znowu.
Pani Miller była poczciwą staruszką, która prowadziła ulubioną kwiaciarnię Legion. Często kupowała u niej słoneczniki. Razem z Artemio przywitali się grzecznie i przeszli po schodach do jej małego mieszkanka, które musiała dzielić z synem nieudacznikiem. Legion wiedziała, że kobieta go kocha, jednak ostatnio coraz bardziej się stacza, musiała coś zrobić żeby jej syn nie zapił się na śmierć.
Weszli jak do siebie, syn pani Miller siedział przed telewizorem i grał na konsoli. Wokół niego leżało kilka, pustych butelek po piwie. Siedział w samych bokserkach i poplamionej koszulce. Legion skrzywiła się, nie tylko wyglądał, ale i śmierdział jak totalny nieudacznik.

     — Co

5




jest kurwa?! — oderwał się od gry.

     Legion wycelowała w jego stronę swoim rewolwerem. Mężczyzna podniósł ręce do góry. Podeszła do niego bliżej kręcąc głową.

     — Oj Gabriell, nie podoba mi się twoje zachowanie.

     — Kim jesteście, czego chcecie!?

     — Zamknij się — Legion syknęła do niego, wbijając lufę rewolweru w jego czoło. — Twoja matka to naprawdę dobra kobieta i powinieneś ją bardziej docenić, a ty? Jesteś kompletnym zerem i do tego zacząłeś pić! — uderzyła go otwartą dłonią w policzek. — Jeszcze raz się dowiem, że dotknąłeś matkę, to wybije ci wszystkie zęby! Znajdź jakąś pracę człowieku, bo przynosisz wstyd swojej rodzinie!

     Odsunęła się od niego, na czole został mu czerwony ślad. Potarł go przestraszony. Legion patrzyła na niego z odrazą, jeszcze trochę to się jej tu poszcza. Odwróciła się na pięcie i ruszyła do wyjścia, tyle powinno mu wystarczyć do motywacji. Znała takich jak on, trzeba było tylko zamachać przed nim pistoletem, rzucić kilka gróźb i staną na nogi.
Gabriell pod wpływem chwili, chwycił butelkę i rzucił się na Legion. Alkohol dodał mu sporo odwagi, ale też głupoty.

6




Artemio złapał go za rękę nim zdołał dotknąć Legion. Wykręcił jego ramię, aby puścił swoją prowizoryczną broń.
Bez problemu podciął mu nogi i kiedy upadł na ziemię, Artemio kopnął go prosto w twarz. Nie cierpiał takich śmieci, miał ochotę go zabić. Chciał zrobić z jego twarzy krwawą miazgę swoim butem. Powinien cierpieć za to jakim potworem jest. Niech wie co jego matka czuła, już nigdy jej nie tknie.

     — Wystarczy Artemio — głos Legion wyrwał go z jego napadu szału. Spojrzał na Gabriella, który pluł krwią, był ledwo przytomny. — Już mu wystarczy.

     Legion położyła dłoń na jego ramieniu, widziała w jego oczach tą znajomą iskrę. Gdyby go nie powstrzymała, zabiłby Gabriella na miejscu. Czuła jak napina swoje wszystkie mięśnie, walczył sam ze sobą. Przyciągnęła go do siebie i zaczęła gładzić jego włosy.

     — Już dobrze Artemio, on już nigdy nie skrzywdzi matki, spokojnie.

     Czuła jak odwzajemnia uścisk. Był silny, ale wiedziała, że gdyby byli sami, płakałby teraz jak dziecko. Widziała to w jego oczach, przez chwilę wróciły do niego demony przeszłości. Jego niekontrolowany napad furii mu o wszystkim

7




przypomniał.

     — Go tutaj nie ma, Artemio. Wracajmy do domu.

8




Wyrazy: Znaki: